Nowy hit inwestycyjny czy kolejna pułapka na naiwnych?

Opublikuj

Autor: Krzysztof Janoś, źródło: Money.pl, 2016-07-20 12:21:02

Od kilku miesięcy Polacy atakowani są różnej maści ofertami dotyczącymi budowania biznesu MLM w oparciu o współpracę z firmami, które mają przynosić strukturom zyski na zasadzie inwestowania w proces sadzenia drzew. Dość specyficznych drzew. Tematem zajął się portal Money.pl…

źródło: Flickr.comźródło: Flickr.com

System werbowania nowych osób odbywa się przede wszystkim za pomocą internetu, a większość ogłoszeń brzmią bardzo podobnie: „Głównym celem programu jest powstrzymanie zmian klimatycznych oraz zatrzymanie procesu wyniszczania lasów. Będąc członkiem programu wesprzesz projekty środowiskowe mające na celu kompensację emisji CO2. Przystępując do programu dajemy Ci naszych wykwalifikowanych ludzi zajmujących się sadzeniem drzew od wielu lat, posadzimy drzewa na naszych plantacjach za Ciebie, a Tobie DAMY PISEMNĄ GWARANCJĘ ODKUPIENIA DREWNA = GWARANCJA DOCHODU!!! Zapewne zastanawiasz się teraz skąd będziesz wiedział co dzieje się z Twoimi sadzonkami, a później już drzewami? Możesz śledzić całą procedurę online i będziesz otrzymywał raz do roku raport o stanie Twoich drzew. Raport ten będzie wykonany przez zewnętrzną firmę, co daje Ci gwarancję, że Twoje pieniądze rosną. Ile musisz zainwestować? Masz do wyboru 2 opcje: pierwsza to Twoja inwestycja 1000 euro – ilość posadzonych drzew za Ciebie to 34 sztuki, dochód po 6 latach to 2550 euro (gwarantowany w umowie), druga opcja to Twoja inwestycja 300 euro – ilość posadzonych drzew za Ciebie to 8 sztuk, dochód po 6 latach to 600 euro (gwarantowany w umowie). Jest też opcja kupna drzewek i hodowania ich samemu.” (przyp. red.).

Drewno jak drożdże

Rok po zasadzeniu mają już 3,5 metra, a potem przyspieszają. Tak rosną paulownie. W USA zakazano ich sadzenia, w Australii setki ludzi straciło oszczędności całego życia. W Polsce są jednak fundusze, które przekonują, że na paulowniach można zarobić w krótkim czasie nawet 36%. Podobnie duże zyski miała też przynieść uprawa wierzby energetycznej, na której ostatecznie zarobili głównie sprzedawcy sadzonek.

Entuzjaści szybko rosnących drzew kuszą liczbami. W ciągu 9 lat z paulowni mamy uzyskać metr sześcienny w pełni wartościowego drewna. Czyli tyle, ile po 100 latach z sosny. – Po czterech latach gwarantujemy zwrot całego wkładu i dodatkowe 36% tej sumy – przekonuje Mateusz Wcześniak, wiceprezes Funduszu Stabilnego Rozwoju (FSR). To on jest jednym z tych, którzy zachęcają do inwestowania w drzewa szybko rosnące. – W Polsce tylko takie terminy zwrotu inwestycji są akceptowalne. Za dużo było skandali związanych z firmami, które obiecywały złote góry – mówi Wcześniak.

Na stronie internetowej FSR widnieje cytat ze znanego inwestora Warrena Buffetta: „Jeden siedzi dziś w cieniu dlatego, że inny dawno posadził w tym miejscu drzewo”. A Wcześniak przekonuje, że zysk jest w zasadzie gwarantowany w umowie.

– Brzmi dobrze, ale jestem zawsze bardzo ostrożny, gdy słyszę o gwarantowanych zyskach i braku ryzyka. Generalnie, im oferowana stopa zwrotu jest wyższa, tym wyższe jest ryzyko – mówi nam Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions, firmy proponującej na polskim rynku inwestycje alternatywne. – Jest to ciekawy biznes. Podoba mi się w sensie opisowym, bo lubię wartość, której można dotknąć, zobaczyć jak rośnie. Tak jak to drzewo. Brakuje tylko dowodów na to, że to w Polsce się uda – dodaje.

– Szczep paulowni, który wykorzystujemy, jest w pełni przebadany i rozmnażany za pośrednictwem in vitro. Pozwala nam to na precyzyjne określenie tempa wzrostu oraz jakość otrzymywanego surowca – wyjaśnia Wcześniak. Dodaje on, że jeszcze przed uzyskaniem drewna z pierwszej plantacji FSR już zakontraktował jego sprzedaż.

Pytanie tylko, czy to możliwe, by to drzewo rosło tak szybko? – Nie znalazłam nigdzie informacji o paulowni modyfikowanej genetycznie, a zwłaszcza o możliwości sprowadzenia takiego organizmu do Polski. Jednak Hiszpanie rzeczywiście skrzyżowali dwa gatunki paulowni: puszystą oraz fortunei i ten mieszaniec faktycznie odznacza się dużo większym tempem wzrostu i dobrym jakościowo drewnem. Jednak w Polsce nie został on jeszcze przetestowany – mówi dr Marta Weber-Siwirska z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

W jej ocenie w ogrodnictwie i rolnictwie o potwierdzonych wynikach możemy mówić dopiero po czterech latach. Obserwacje po jednym sezonie o niczym nie świadczą, trzeba co najmniej kilku lat, by wiedzieć czy roślina z innego klimatu poradzi sobie w naszych warunkach. – Klasyczna paulownia rośnie do 15 metrów wysokości i to w swojej ojczyźnie, czyli Chinach. Najwyższa, jaką widziałam w Polsce, to paulownia puszysta w ogrodzie botanicznym we Wrocławiu. Ma osiem metrów i rośnie tam już kilkadziesiąt lat – mówi Weber-Siwirska, która dodaje, że zawsze jest tak, iż drzewa czy krzewy pochodzące z innego klimatu osiągają w naszym kraju mniejsze rozmiary.

Nie wystarczy posadzić

W przeciwieństwie do sztabki złota, drzew trzeba doglądać – mogą spłonąć, uschnąć albo stać się pożywką dla korników. – Kilkuhektarowa plantacja musi być codziennie doglądana przez co najmniej dwie osoby zatrudnione na pełnym etacie. Pracownicy nie tylko przycinają gałęzie, ale także obserwują, czy nie pojawiają się jakieś choroby – wyjaśnia Wcześniak.

Plantacja musi być też szczególnie strzeżona. Płot nie tylko chroni przed kradzieżą sadzonek czy drzewek, ale również przed szkodnikami, jak choćby sarny czy zające. Jednak specjalnie zaprojektowana siatka i słupy głęboko zalane betonem nie obronią paulowni przed przeciwnikami takich upraw, których na świecie nie brakuje. Szybko rosnących drzew najbardziej nie lubią ekolodzy, którzy sprawili, że w USA i Ameryce Południowej zakazano sadzenia tego drzewa. Powód? Negatywny wpływ na środowisko naturalne. Naukowcy dowiedli, że ze względu na stopień wyjałowienia ziemi po uprawie paulowni, nic już po niej może nie wyrosnąć.

– To prawda, niektóre szczepy tego drzewa mogą niszczyć glebę. Ale tak dzieje się tylko wtedy, gdy hodowcy chodzą na skróty i zamawiają sadzonki w Chinach – przekonuje Mateusz Wcześniak. – Sprowadzane stamtąd drzewa są najczęściej niskiej jakości i to one właśnie bardzo mocno eksploatują glebę. Nasze sadzonki pochodzą z Hiszpanii i mają wszelkie unijne certyfikaty fito sanitarne. Również jeżeli chodzi o ich wpływ na środowisko. Szczep, którego używamy – Paulownia Cotta Vista 2 – jest obecnie najlepiej przebadanym szczepem tego gatunku i to pod każdym względem – zachwala.

Drzewa z in vitro

Roślina, o której mowa, była rozmnażana in vitro w laboratoriach genetycznych pod Walencją. Potem, jak zapewnia Wcześniak, przez 20 lat badali ją naukowcy, by ustalić, jaki ma wpływ na środowisko, a także by sprawdzić jakość drewna, które można z niej uzyskać. Tu pojawia się jednak inna wątpliwość, którą zgłasza dr Marta Weber-Siwirska. – Możliwe, że ta modyfikacja sprawi, że ona nie będzie wrażliwa na mrozy. Jednak trudno to stwierdzić pod Walencją, bo tamtejsze warunki nie przystają do naszych. Nie wykluczam jednak mrozoodporności tej konkretnej odmiany, ale w Hiszpanii ciężko to przetestować. Nie słyszałam też, żeby laboratoryjnie mrozoodporność udawało się sprawdzić – mówi naukowiec.

Pewne jest tylko to, że obecna w Polsce od lat paulownia puszysta, polecana jest tylko do ciepłego, zachodniego pasa Szczecin-Wrocław. Zimą jednak młode rośliny wymagają osłaniania i ocieplania, a u starszych sadzonek przemarzają młode przyrosty, zwłaszcza pąki kwiatowe.

Abstrahując już od odporności na polskie temperatury, w licznych publikacjach entuzjaści inwestowania w uprawy paulowni przekonują, że wyjątkowość tego rozwiązania polega na tym, że drzewo jest odporne na spekulacje. Takie twierdzenie trudno obronić, bo przecież teoretycznie rzecz biorąc – spekulować można wszystkim. Istotą spekulacji nie jest bowiem jej przedmiot, a sposób w jaki się go sprzedaje, kupuje i produkuje.

Mateusz Wcześniak widzi to jednak inaczej. – Drewno jest i zawsze będzie surowcem pierwszej potrzeby. Czy ktoś mieszka w szałasie czy nowoczesnym lofcie będzie go potrzebował. Były już różne pomysły na zastąpienie go w budownictwie, ale zawsze kończyło się tak samo – drewno wracało – stwierdza.

Faktycznie, zapotrzebowanie na drewno stale rośnie wraz z przyrostem liczby mieszkańców naszego globu. Drzewa nie wzrastają tak szybko, jak zapotrzebowanie na nie, zatem – wedle założeń Wcześniaka – cena w krótkim czasie ma nie spadać w znaczący sposób. Maciej Kossowski z Wealth Solution zwraca jednak uwagę, że zbytnie upraszczanie rzeczywistości przy inwestycjach raczej powinno wzmagać naszą czujność niż niwelować obawy. – To samo można powiedzieć o wodzie i innych rzeczach, ale nie można na tym poziomie kończyć analizy tej inwestycji. Branża meblowa może mieć dobry albo słaby czas, podobnie jest w budownictwie. W świecie, jaki znamy, żadnych cen nie można zagwarantować – dodaje.

Pytanie też co z cenami, kiedy wszyscy zaczną inwestować w paulownie. Co się stanie, kiedy jeden z przedsiębiorczych Chińczyków obsadzi paulownią całą prowincję tego rozległego kraju? – Może obsadzić tymi drzewami nawet całe Chiny. One rosną tak szybko, że po kilku latach, kiedy on wyprodukuje gotowy surowiec, ja będę liczył zyski ze sprzedaży – mówi prezes FSR.

Wierzba energetyczna też miała dawać kokosy

Cykl zwrotu z inwestycji w przypadku paulowni wynosi cztery lata. To kusząca perspektywa. Podobnie jak rentowność inwestycji w te drzewa, która w FSR wynosi 36% w ciągu czterech lat. Tu jednak pojawia się kolejna wątpliwość. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jeszcze nie mamy wielohektarowych pól obsianych tymi drzewami? Na rynku inwestycyjnym trudno przecież teraz znaleźć podobne oprocentowanie, nie mówiąc już o zyskach, które proponuje nam się na bankowych lokatach. – Okazuje się, że łatwiej zareklamować forex czy giełdę. Poza tym nigdy nie jest przecież tak, że ludzie rzucają się zawsze na jeden produkt. Paulownia to nie jedyna uprawa, na której można dobrze zarobić. Podobne zyski może dać uprawa zwykłego rzepaku – odpowiada Wcześniak.

Tyle, że przed laty duże pieniądze obiecywano również wszystkim, którzy zdecydują się na uprawę wierzby energetycznej. Sprzedający sadzonki i reklamujący ten biznes zapewniali, że krzewy rosną absolutnie wszędzie, szybko schną i co najważniejsze są wysokoenergetyczne, a więc idealnie nadają się do spalania. Niestety, dość szybko okazało się, że nie jest to takie proste i większość uprawiających wierzbę energetyczną na tym straciła. Niekiedy inwestowane były również środki publiczne.

W Nowej Soli, która chciała oszczędzić na ogrzewaniu, aresztanci obsadzili tymi krzewami 40 hektarów. Po pierwszych zbiorach okazało się jednak, że surowiec jest zbyt wilgotny, by od razu nadawał się do spalania. Suszenie wygenerowało kolejne koszty, których nie było w biznesplanach. Na nieszczęście energetyka, która coraz częściej wraz z węglem spala biomasę, nie była zainteresowana wierzbą. Okazało się, że zawiera chlor i z tego powodu nie może trafiać do energetycznych bloków.

– Znam problemy z wierzbą energetyczną, ale gwarancją, że w przypadku paulowni tak nie będzie, są 20-letnie badania nad tym konkretnie genetycznie modyfikowanym szczepem. Dzięki pracy hiszpańskich naukowców wiemy, jakie ma właściwości, cechy fizyczne i jakie warunki atmosferyczne jest w stanie znieść – przekonuje Wcześniak.

Skandal w Australii i ostrzeżenia na Wyspach

W Australii występują rzecz jasna zgoła inne temperatury niż w Polsce i Chinach, ale to tam właśnie paulownia była przyczyną dramatu farmerów. Po kilku latach prób australijskie projekty związane z tym drzewem zakończyły się kompletną klapą. Jak można przeczytać w australijskim „ABC News”, setki osób straciły nawet oszczędności całego życia, a tysiące rolników poniosło olbrzymie straty.

Eksperci, wcześniej polecający uprawianie paulowni twierdzili potem, że drzewa były sadzone w niewłaściwy sposób. Źle też miano dobierać im lokalizację – sadzono je ponoć w miejscach z niewystarczającą sumą rocznych opadów. Dlatego nie urosły do właściwych rozmiarów i również jakościowo nie nadawały się do sprzedaży. Bez względu na przyczyny, dwa programy związane z tymi uprawami – Timbercorp i Great Southern – załamały się całkowicie i przyniosły straty szacowane na miliard dolarów australijskich, czyli ponad 3 mld zł.

Australijczycy, którzy na tych uprawach stracili pieniądze obwiniają również swój rząd, który wprowadził zachęty podatkowe dla zakładających plantacje paulowni bez dokładniejszego sprawdzenia, jak te drzewa będą sobie radziły w tamtejszym klimacie.

Z kolei brytyjski urząd nadzoru finansowego – Financial Conduct Authority ostrzegał na swoich stronach internetowych przed inwestowaniem w egzotyczne drzewa, w tym i paulownie. Urzędnicy nakazywali szczególną ostrożność, kiedy inwestycje te przez brokerów określane są mianem niskiego ryzyka, a zyski są gwarantowane po okresie nie przekraczającym pięć lat. FCA podkreślało, że autorzy tych systemów robili wszystko, by tworzyć je tak, aby nie były kontrolowane przez tą instytucję. Oznacza to, że w razie jakichkolwiek kłopotów inwestor nie może liczyć na żadne odszkodowanie. FCA doradzało też daleko idącą ostrożność i kontakt z niezależnym doradcą finansowym i prawnikiem, który mógłby przyjrzeć się takiej ofercie.

Polskie paulowni początki

Paulownia daje pełnowartościowe drewno, które ma sprawdzać się we wszystkich zastosowaniach. Powinno być atrakcyjne dla producentów również i dlatego, że ma małą masę, ale też wysoką odporność na obciążenia i pękanie. Charakteryzuje się bardzo dobrymi właściwościami izolacyjnymi i nadaje się do produkcji okien oraz drzwi. Problem tylko w tym, że w Polsce jest jeszcze mało popularne i producenci nie mają doświadczenia w jego obróbce. 

Edycja komentarza

Traktuj zaznaczony tekst jako obrazek | link | pogrubienie | kursywa

Nowy Komentarz

Aby dodać komentarz zaloguj się !